W PRL-u znała je każda gospodyni, systematycznie przygotowując przy okazji ważniejszych wydarzeń – rodzinnych spotkań czy prywatek. Obowiązkiem było, by wylądował na stole również podczas świąt. Nieskomplikowany w przygotowaniu oszczędzał nieco czasu spędzonego w kuchni, zaś smakiem zachwycał każde podniebienie. Dziś niewielu o nim pamięta. Tymczasem to jedna z lepszych alternatyw dla sernika i makowca.